Społeczeństwo jest niemiłe (i elity też) – krytyka społeczna w debacie publicznej w Polsce
Grupa tematyczna
Numer: G51
Organizacja: Iwona Młoźniak (AWF w Warszawie), Magdalena Nowicka-Franczak (UŁ)
Pasmo, godzina:
III 16.09, 14:00-15:30
,
IV 16.09, 16:00-17:30
Miejsce: WYDZIAŁ LINGWISTYKI UW, Sala 01.077
Słowa kluczowe: debata publiczna, elity – lud, neoliberalizm, podziały klasowe, wojny kulturowe
Krytyka społeczna jest kołem zamachowym debaty publicznej. Kiedy Mister D. (Dorota Masłowska) śpiewa o niemiłym społeczeństwie, Mata o patointeligencji i patoreakcji, tata Maty (prof. Marcin Matczak) spiera się z Adrianem Zandbergiem i Mają Staśko o 16-godzinny dzień pracy, Szczepan Twardoch z Maciejem Radziwiłłem o dziedzictwo pańszczyzny, Tomasz Lis i Jan Hartman radzą niebinarnej Margot, jak ma walczyć o swoje prawa, aby nie urazić większości, Przemysław Czarnek martwi się o cnoty niewieście, a Klub Jagielloński o samotnych mężczyzn z wsi i małych miast, z których za edukacją i pracą wyjechały kobiety – to wszyscy oni uprawiają krytykę społeczną, która bardziej od ugruntowania w wiedzy socjologicznej potrzebuje Twittera. Nie znaczy to jednak, że medialna krytyka społeczna nie powinna przejrzeć się w lustrze trzymanym przez krytykę socjologiczną.
Snuta przez stare i nowe elity opowieść o społeczeństwie reaktywuje dawne podziały społeczne i produkuje kolejne. Konflikty o podłożu klasowym rozgrywa za pomocą kategorii i argumentów nieekonomicznych i niepolitycznych (w głębokim sensie idei polityki). Elity, tłumacząc nierówne tempo modernizacji społecznej w Polsce, uciekają się do wyjaśnień, które za Tomaszem Zaryckim można nazwać kulturalistycznymi i psychologistycznymi, upatrującymi przyczyn społecznych podziałów i barier rozwoju w „mentalności” przypisywanej określonym grupom (młodym i starym, zamożnym i biednym, mieszkańcom wsi i mieszkańcom dużych miast, zwolennikom KO i zwolennikom PiS itd.). Tendencja ta wzmacniana jest przez peryferyjny charakter polskiej debaty publicznej, ambiwalentny stosunek elit do krytyki neoliberalnego kapitalizmu oraz globalne procesy zachodzące w sferze medialnej związane z fragmentaryzacją przekazu i powstawaniem wsobnych poznawczo i światopoglądowo baniek informacyjnych (lub baniek filtrujących – kategoria Eliego Parisera).
Wspólnie z uczestniczkami i uczestnikami tej grupy chciałybyśmy przyjrzeć się krytyczno-socjologicznym okiem powyższym problemom. Zapraszamy do nadsyłania abstraktów wystąpień podejmujących następujące kwestie:
– problem relacji dyskursu publicznego i rzeczywistości społecznej, którą ten dyskurs opracowuje; czy i jak elity widzą polskie społeczeństwo?; kim są „my” (Polacy, obywatele itp.) dla różnych aktorów debaty publicznej: co ich charakteryzuje, do kogo kierowany jest przekaz;
– wiek, płeć, pochodzenie, klasa jako zaczyn kategoryzacji światopoglądowych w dyskursie publicznym; dyskursywne reprezentacje klasy ludowej (np. „Janusze” i „Grażyny”, „beneficjenci 500+”, „Madki 500+, „Sebixy”, „Eurosieroty” itd.), dyskursywne reprezentacje elit nienadążających za społeczeństwem („libki”, „dziadersi”, „boomersi” itd.);
– dyskusje o historii ludowej, pańszczyźnie i społeczeństwie stanowym jako element współczesnych gier w klasy społeczne;
– diagnoza „wojny kulturowej”: kto ją ogłasza, kto ją toczy, w czyim imieniu?; czy najbardziej rozpowszechnione/popularne diagnozy podziałów społecznych i ich źródła są trafne?;
– alternatywni bohaterowie dyskursu publicznego: kto jest w nim nieobecny i co to mówi o dominujących narracjach na temat podziałów społecznych w Polsce;
– punkty ciężkości krytyki społecznej w dyskursie publicznym: ksenofobia, homofobia, klerykalizm i antyklerykalizm, antysemityzm, nihilizm, nieufność wobec wiedzy naukowej;
– paradoksy krytyki społecznej w mediach: krytyka stygmatyzująca, sięgająca do wyjaśnień kulturalistycznych i psychologistycznych, a w niewielkim stopniu do uwarunkowań strukturalnych, samozadowolenie krytykujących i brak autokrytyki związanej z wpływem elit na debatę publiczną;
– krytyka neoliberalnego kapitalizmu i ładu społecznego: jej miejsce i znaczenie we współczesnej debacie publicznej w Polsce; przemiany neoliberalnego konsensusu pod wpływem lewicowej i prawicowej krytyki kapitalizmu oraz pandemii COVID-19;
– obrona neoliberalnego konsensusu w debacie publicznej: wskazywanie „kłopotliwych” klas i grup społecznych, humanizowanie kapitalizmu wykluczającego „ludzi zbędnych”, afirmacja merytokracji;
– tematy tabu w debacie publicznej na temat gospodarki i struktury społecznej oraz problemy z międzygrupową empatią: dlaczego wprowadzenie płacy minimalnej to „komunizm”, a jedzenie mięsa to „Holocaust”?
Monika Strupiechowska
W ciągu ostatnich 30 lat w dyskursie publicznym zaszły znaczące zmiany, w których decydujący wpływ na kształt debaty wydają się mieć elity symboliczne, dysponujące władzą nad dominującymi narracjami oraz wiodącymi definicjami i rozumieniem kluczowych zjawisk. To profilowanie dyskursu, zwłaszcza w kwestiach dzielących społeczeństwo na tle aksjologicznym, skutkowało coraz bardziej widocznym podziałem społecznym. Wokół spraw, które polaryzują Polaków – jak stosunek do Kościoła, obowiązkowych szczepień czy przerywania ciąży – tworzą się wrogie obozy, okopujące się w coraz większym stopniu w szczelnych uniwersach informacyjnych. Kluczowym elementem wspólnym dla skrajnych grup jest przekonanie o byciu „depozytariuszem” prawdy. Co za tym idzie – słuszności postulowanej zmiany społecznej i politycznej.
Zauważyć można jednocześnie, że zjawisko polaryzacji, którego genezę badacze przypisują wydarzeniom z 2015 roku i wynikających z nich przemianom w dyskursie medialnym, społecznym i politycznym, nie opisuje już tak trafnie dzisiejszego społeczeństwa. Dalsza polaryzacja skutkuje kolejnymi konfliktami oraz wojnami kulturowymi, przybierającymi nowe formy. Podczas gdy trwający od 30 lat konflikt środowisk kobiecych i Kościoła z czasem przybrał formę walki z „ideologią LGBT”, nowa polaryzacja odbywa się nie tylko między skrajnymi grupa, ale zarówno w środowisku kościelnym (osią dystynkcji staje się stosunek do walki z pedofilią klerykalną oraz modernistycznych zmian w Kościele) i w środowiskach kobiecych (nowy podział wyznacza stosunek do rozszerzania definicji walki o prawa mniejszości seksualnych). Wcześniejsze polityki moralne, o których realizację postulowały za pomocą dyskursywnych praktyk spolaryzowane grupy, przeradzają się w wewnątrzgrupowe postulaty realizacji coraz bardziej skrajnych polityk.
Kluczowe do zrozumienia tych procesów jest ujęcie w analizie nowych zjawisk: upowszechnienia mediów społecznościowych, a wraz z nim formułowania się nowych elit symbolicznych oraz redefiniowania roli obecnych elit. Nie bez znaczenia pozostaje także fakt, że sferą władzy pozostaje panowanie nad dyskursem – tym, w jaki sposób mówi się o zjawiskach, jakie aspekty pomija, których aktorów wyklucza się z debaty, a których próbuje wkluczyć. W wojnie kulturowej 2.0 znormalizowane zostało użycie postprawdy, zamykającej uczestników w coraz bardziej hermetycznych bańkach informacyjnych, ale też fake newsów.
W wystąpieniu zostaną przywołane wyniki analizy praktyk i strategii dyskursywnych, skutkujących dalszym podziałem już spolaryzowanego społeczeństwa w zakresie walki o kształt prawa (anty)aborcyjnego oraz skuteczne przeciwdziałanie i karanie pedofilii klerykalnej. Praktyki te pozwalają na wykluczanie z dyskursu aborcyjnego i dotyczącego pedofilii klerykalnej kolejnych grup, których poglądy są „zbyt” lub „niedostatecznie”. W konsekwencji wywołuje to radykalizację sposobów dyskursywnej walki o realizację postulowanych polityk publicznych oraz zmiany społeczno-kulturowej. W wystąpieniu wychodzę z założenia, że zmiana społeczna, zanim ma miejsce w sferze politycznej, staje się przedmiotem walki w sferze dyskursu. Wyniki badania wskazują także, że powolne „urabianie” nawet konserwatywnego społeczeństwa, przekonanego o słuszności status quo, pomaga w procesie przełamywania tabu, w konsekwencji czego możliwa, a nawet pożądana staje się zmiana legislacyjna.
Jerzy Stachowiak
W wypowiedziach elit prawicowo-konserwatywnych znaleźć można tezę, że przez świat, Europę i Polskę przetacza się społeczno-polityczna rewolucja. Ma się ona przejawiać w postaci całościowego syndromu łączącego w sobie tak zróżnicowane zjawiska, jak celowe niszczenie rodzin i więzi międzyludzkich, prowadzenie masowej polityki eugenicznej i sterylizacyjnej, czy zastępowanie wartości uniwersalnych polityką konsensu. Źródła tej rewolucji mają sięgać pism Theodora Adorno oraz Herberta George’a Wellsa, a za jej przeprowadzenie odpowiedzialne są międzynarodowe instytucje, w tym ONZ. Rewolucja ta ma być kontynuacją ogólnoświatowych przemian kojarzonych z rokiem 1968. Teza ta promowana jest jako krytyka wewnętrznych przemian cywilizacji Zachodu. Miały one już zniszczyć kulturę państw Unii Europejskiej, a za sprawą oportunistycznych elit w Polsce niszczą rodzime życie społeczne.
Krytyka ta spotyka się z kontrą, zgodnie z którą zgłaszanie takich tez jest powodowane myśleniem spiskowym, a wraz z nim – uprzedzeniami i umyślnym propagowaniem niechęci do inności. W ten sposób w centrum zainteresowania stawiany jest problem adekwatności lub nieadekwatności słowa do rzeczywistości czy też – w pokrewnych sformułowaniach – problem ideologizacji dyskursu publicznego czy przeinaczania faktów. Kontra ta uwzględnia więc założenie przyjmowane w głównym nurcie psychologii społecznej. Polega ono na tym, że tezy, takie jak między innymi ta o globalnej rewolucji, są godne krytyki, ponieważ są zawodnymi przekonaniami – nieprawdziwymi i pozbawionymi uzasadnienia. Przekonania te zawodzą, bo są wyrazem zawodnych własności psychologicznych osób myślących spiskowo.
Jakkolwiek teza na temat globalnej rewolucji wymaga odpowiedzi, to w tej roli z różnych względów zawodzi sama psychologiczna kategoria „myślenia spiskowego”. Stąd podczas wystąpienia przedstawiona zostanie próba sformułowania ujęcia alternatywnego. (1) Pod względem teoretycznym bazuje ona na pojęciu wypowiedzi prawdziwościowej. Pojęcie to dotyczy słownych sposobów zapewnianie realności czemuś, co ma być od słów niezależne. Rzecz więc w problemie mówienia prawdy jako praktycznym zadaniu tych, którzy przypisują sobie rolę jej rzeczników. (2) Pod względem empirycznym alternatywa ta zachęca do podejmowania szczegółowej analizy wypowiedzi. Analiza traktowana jest nie jako sposób na ujawnienie ukrytej za/pod słowami „mentalności”, „myślenia” czy „postaw”, tylko jako rozpatrzenie jawnie dostępnej praktyki wypowiedzeniowej i jej własnego porządku. Pod uwagę wzięty zostanie przykład: audycja pt. „Czy nie zauważamy kulturowej rewolucji?” wyemitowana w Polskim Radiu 24 w ramach cyklu „Wojna cywilizacji”. W audycji tej głosi się nadejście globalnej rewolucji społeczno-politycznej, a zarazem polemizuje się z kategorią „myślenia spiskowego”. (3) Pod względem metodologicznym próba sformułowania ujęcia alternatywnego ma być wstępnym sprawdzeniem, jak daleko kategoria wypowiedzi prawdziwościowej pozwala się posunąć w badaniu sporów publicznych.
Anna Radiukiewicz
Lektura dotychczasowych analiz dyskursu o społeczeństwie obywatelskim sugeruje, że w jego rozwoju należy zwrócić uwagę na co najmniej dwie kwestie. Po pierwsze na zakotwiczenie tego dyskursu w ideologii dysydentów politycznych okresu PRL-u. Z ich perspektywy społeczeństwo obywatelskie było oświeconą i aktywną mniejszością, w której skład wchodzili intelektualiści i działacze. Stanowiło ono wspólnotę dojrzałych i odpowiedzialnych obywateli. Elity symboliczne, sytuując się w pozycji takiej mniejszości, kreśliły krytyczny obraz rzeczywistości społecznej. Jego elementem byli m.in. ci, którzy w kategorii obywatelskich się nie mieścili – przesiąknięci irracjonalnym, komunistycznym paternalizmem, podatni na populistyczne hasła, a więc niedojrzali i wymagający stałej opieki czy dyscypliny. Po drugie, badając rozwój dyskursu o społeczeństwie obywatelskim należy zwrócić uwagę na jego współzależność z dyskursem modernizacyjnym. Główne wątki krytyczne debat po 1989 r., takie jak potrzeba usunięcia komunistycznych pozostałości („zacofany” Wschód) poprzez naśladowanie zachodnich wzorców („rozwinięty” Zachód), splotły się wówczas w dyskursie o społeczeństwie obywatelskim z wątkami dotyczącymi konieczności „doganiania” społeczeństw zachodnich. Pielęgnowana przez dysydentów i „technokratów” z organizacji pozarządowych utopijna wizja obywatelskości stała się również podatnym gruntem do ubolewania nad upadkiem lub brakiem społeczeństwa obywatelskiego. Niezależnie od rzeczywistych przyczyn, rozczarowanie społeczeństwem obywatelskim, wyrażane również przez polityków, badaczy społecznych i ekspertów, zapoczątkowało poszukiwanie kozła ofiarnego odpowiedzialnego za porażkę obywatelskości, znajdując go w ludziach „roszczeniowych” czy cierpiących na „sieroctwo społeczne” homo sovieticus.
Z jednej strony z biegiem czasu w debacie o społeczeństwie obywatelskim pojawiły się nowe wątki, a wśród nich również krytyka wymierzona w samo społeczeństwo obywatelskie. Tym razem nie tylko dotyczyła ona jego braku lub słabości, ale również sposobu jego działania (co znalazło swój wyraz np. w pojęciach NGO-izacji czy grantozy, sugerujących stan chorobowy obywatelskości). Z drugiej strony uwagę zwraca polityczne uwikłanie pojęcia obywatelskości będące powodem, dla którego dyskurs o społeczeństwie obywatelskim jest – jak zakładam – wrażliwy na wydarzenia czy zmiany polityczne. Nasila się on w ważnych momentach politycznych, kiedy podkreślenie pozycji lub cech danego aktora jest szczególnie ważne, gdy np. trzeba zmobilizować zwolenników. Jednocześnie można sądzić, że ogólne treści dyskursu pozostają relatywnie trwałe – nie ma w nim nagłych i znaczących zmian. Wynika to m.in. z zahibernowania sceny politycznej w Polsce przez silny konflikt polityczny. Można powiedzieć, że w takim kontekście aktorzy polityczni nie mają potrzeby dokonywania istotnych zmian w definiowaniu sytuacji i swoich tożsamości, a jedynie ich wyostrzania i podkreślania.
Referat jest próbą zweryfikowania powyższych hipotez oraz uzupełnia dotychczasowej wiedzy o rozwoju dyskursu o społeczeństwie obywatelskim w Polsce. Jego podstawą są rezultaty ilościowej i jakościowej analizy treści artykułów prasowych opublikowanych na łamach „Gazety Wyborczej” i „Rzeczpospolitej” w latach 1989-2019, w których autorzy zastosowali pojęcie społeczeństwa obywatelskiego. Wystąpienie skoncentrowane będzie na krytycznej funkcji dyskursu o społeczeństwie obywatelskim. Innymi słowy, interesować mnie będzie sposób, w jaki elity symboliczne wykorzystywały i wykorzystują kategorię obywatelskości w krytyce społecznej na łamach wspomnianych gazet: jakie problemy są opisywane za pomocą tej kategorii lub przy jej pomocy, kto lub co jest ich powodem i jakie są ewentualne sposoby na poradzenie sobie z sytuacją uznawaną za kłopotliwą. Zastosowana metoda badawcza pozwoli na ukazanie ewolucji w czasie wątków obecnych w takiej krytyce oraz na umiejscowienie ich w szerszym kontekście społeczno-historycznym, w którym się pojawiały.
Barbara Markowska-Marczak
Nie jest dla nikogo tajemnicą, że żyjemy w świecie, w którym sfera polityki – od prawa do lewa – przeżywa „moment populistyczny” (Mouffe 2020). Oznacza to szereg zjawisk, które zazwyczaj – z małymi wyjątkami – oceniamy bardzo negatywnie odnosząc je do ideału liberalnej demokracji. Z tej perspektywy jakikolwiek populizm traktowany jest jako odstępstwo od demokratycznego ideału, jako efekt jej głębokiego kryzysu, czysta patologia i realne zagrożenie (Mudde 2010, Muller 2016). Szaleństwo demosu objawiające się skalą irracjonalnych roszczeń, wybuchy emocji zbiorowych w formie demonstracji protestów, nagłych przewrotów politycznych, upolitycznienie sfery publicznej, polityka historyczna i tożsamościowa przeciwstawiająca się procesom globalizacji, nostalgia za przeszłością (retrotopia u Baumana, 2018) wymieszana z radykalnym ludowym antyelitaryzmem. Wszystko to są elementy, które składają się na coś co 100 lat temu nazwano rewolucją konserwatywną, konserwatywną utopią (Mannheim 1992) dążąca do reaktywowania sił pogrzebanych w przeszłości w imię ratowania przyszłości wspólnoty narodowej (wspólnoty przegranych) przed dominacją kosmopolitycznych elit, albo biurokratycznego molocha jakim się stała UE. Istnieje też inny punkt widzenia, o wiele rzadszy, uznający, że populizm oznacza realny powrót polityki (i w domyśle historii) podważający hegemonię liberalnej demokracji, która nie była w stanie spełnić pokładanych w niej obietnic (Markowska 2018, Eatwell, Goodwin 2018). Szereg ruchów społecznych od lat 70-tych podważających demokratyczne (czyt: neoliberalne) status quo w imię wkluczania grup słabo reprezentowanych politycznie, może być traktowane jako jądro demokracji – jako potencjalną korektę dotychczasowego porządku. W takim rozumieniu moment populistyczny jest szansą na odnowienie demokratycznego ładu, nadanie ponownego sensu zdegenerowanej sferze polityki, dzięki heglowskiej chytrości rozumu nie wprost realizując emancypacyjny ideał demokracji (Laclau, 2005; Arditi, 2010; Kaltwasser, 2012).
Przedmiotem mojego referatu będzie analiza szczególnej odmiany populizmu, który pojawia się w narracjach polityków dotyczących przeszłości historycznej. W stulecie polskiej niepodległości przeprowadziłam analizę porównawczą przemówienia premiera Morawieckiego w związku z obchodami 50-lecia wydarzeń marcowych i Donalda Tuska wygłoszonego w trakcie Igrzysk Wolności, które dotyczyły wizji geopolitycznej Polski i odnosiły się do szczególnych wydarzeń z przeszłości oraz wartości „oświetlających” polską wspólnotę narodową. Jeśli chodzi o treść były to całkowicie odmienne narracje, ale posiadały podobną formę, którą określiłam mianem populizmu historycznego (Markowska 2021). Obecnie w obliczu wojny rosyjsko-ukraińskiej jesteśmy świadkami patriotyczno-nacjonalistycznego wzmożenia ponad podziałami partyjnymi i znaczących rekonfiguracji pomiędzy tytułowymi trzema pozycjami dyskursywnymi, na których opierają się analizowane narracje odnoszące się do obrazów ludu lub/i narodu: my-wy-oni. Wobec zaistniałej sytuacji zmieniają się ich granice, historyczne treści i moralne uzasadnienia. Moje wystąpienie będzie się opierać na wstępnej analizie podstawowych trajektorii zmian, zarówno semantycznych, strukturalnych i strategicznych w dwóch okresach – wiosną 2018 i wiosną 2022 roku.
(Wyłożony)
Tomasz Krakowiak
„Stary świat umiera, nowy jeszcze się nie narodził: teraz jest czas potworów”. Ten przywoływany przez Slavoja Žižka cytat z Antonio Gramsciego, choć mocno zniekształcony, okazuje się boleśnie prawdziwy. Za nami „trzy wieki desperacji” – jak trafnie ujął to Jerzy Jedlicki. Trzy wieki poczucia tymczasowości, poczucia, że – jak w wierszu Różewicza – „coś się skończyło/ nic się nie chce zacząć/ może się już zaczęło”. Poczucie to stało się nawracającą myślą i historycznym doświadczeniem kolejnych pokoleń. W tym sensie instrumentalizująca i alienująca homo faber klasyczna biopolityka opisywana przez Michela Foucaulta i instrumentalizująca i alienująca homo consumens psychowładza skonceptualizowana przez Bernarda Stieglera, stanowią kolejne sekwencje tego samego procesu, któremu towarzyszy narastające przekonanie, że we współczesnych demokracjach uaktywnił się „gen” samozagłady opisywany już przez Johna Stuarta Milla i Alexisa de Tocqueville’a. Kryzys demokracji diagnozowany jest powszechnie i często w tonie lamentu: oto demokracja zachowuje jeszcze proceduralne pozory ale straciła już to, co w niej najcenniejsze, czyli emancypacyjny potencjał wyposażający jednostki w poczucie sprawczości i politycznej podmiotowości. Przywołując metaforę używaną przez badaczy sztucznej inteligencji i robotyki można powiedzieć, że demokracja wkroczyła w „dolinę niesamowitości”. W indywidualnym doświadczeniu często przejawia się to jako budzące niepokój wrażenie kontaktu z tworem sztucznym. Sądzę, że jest to wynikiem ekonomizacji lub raczej oikonomizacji demokracji, czyli jej zasadniczej depolityzacji rozumianej jako przejście od polityki do ekonomii jako ramy organizującej procesy społeczne, kulturowe i polityczne. Z drugiej strony dominujące we współczesnej przestrzeni społecznej wzory komunikowania sprawiają, że – ujmując problem w terminach używanych przez Maxa Schelera – „demokracja rozumu” ustępuje przed „demokracją emocji” zasilanych potężnym ładunkiem strukturalnie warunkowanego resentymentu rozsadzającego iluzję wspólnego świata. E UNIBUS PLURAM, napisany w 1990 roku esej Davida Fostera Wallace’a, traktuje o destruktywnej sile telewizji. Wallace pokazuje jak ironia wszechobecna w każdym w zasadzie przekazie i zarazem niemożliwa do odczytania przez intelektualnie bezbronnego masowego odbiorcę, staje się formą komunikacyjnej tyranii. W przygotowywanym referacie staram się wybrane tezy Wallace’a uzupełnić komentarzem poczynionym z perspektywy świata zdominowanego prze Internet – zdeterytorializowane symulakrum agory wywarzające komunikacyjną entropię – czyli medium-potwora, za sprawą którego, spod podłogi „kryształowego pałacu” uwalniają się wapory resentymentu i – rzec można – platonicznej nienawiści każdego do każdego. Współcześnie wszelka społeczna krytyka zamienia się entropologię, to znaczy „naukę” opisującą procesy kulturowej entropii, proponowaną przez Claude’a Levi-Starussa w zakończeniu „Smutku tropików”.
(Wyłożony)
Maciej Grzenkowicz
W debatach prezydenckich roku 2020 niczym w zwierciadle odbijały się dyskursy najważniejszych polskich ugrupowań politycznych. W niniejszej pracy cztery debaty z tego roku analizowane są pod kątem wykorzystania przez kandydatów na prezydenta dyskursów wstrętu w kontekście kreowania swojego wizerunku w warunkach polityki postdemokratycznej. Wyszczególnionych zostaje 26 strategii uwstrętniania wykorzystywanych przez kandydatów do ataków na poszczególne jednostki i kreowania w ten sposób obrazu wspólnego wroga. Dywersyfikacja strategii uwstrętniania okazuje się podstawowym mechanizmem różnicowania dyskursów kandydatów w obliczu walki o głosy
wyborców, co szczególnie mocno ujawnia się podczas analizy debat przed drugą turą wyborów. Praca kończy się wnioskiem umieszczającym wstręt w centrum postdemokratycznej polityki polskiej, opierającej się na wyborze kandydata najlepiej reprezentującego odrazę obywateli.
Krzysztof Świrek
Klasy społeczne są jednym z kluczowych i najbardziej problematycznych pojęć współczesnej debaty publicznej. Tradycyjne kategorie klasowe (burżuazja, proletariat, chłopstwo) są w niej nieobecne, inne (jak „klasa średnia”) stają się wszechobecne i wydają się wyczerpywać wyobraźnię społeczną. Mnożą się także nowe słowa, figury i pseudonimy, które metaforyzują klasy i wprowadzają je do dyskursu politycznego bocznymi drogami.
Wiążąc przykłady ze współczesnej debaty medialnej z refleksją teoretyczną, chciałbym przyjrzeć się tej niejasnej sytuacji, w której podziały klasowe są z jednej strony zamazane (przez dyskurs o nieistnieniu społeczeństwa, fantazje o wszechmocy jednostek, fikcje merytokracji), a z drugiej – obecne w formach przemieszczonych i zmetaforyzowanych. Interesuje mnie odpowiedź na pytanie: czy ten rodzaj niejasności, gry w przedstawienia i figuracje, jest konieczny?
Chciałbym pokazać, że, z jednej strony, pojęcie klasy używane w naukach społecznych od zawsze było pojęciem politycznym i projektującym, a nie jedynie reprezentującym czy porządkującym empiryczną rzeczywistość; od zawsze było więc uwikłane w grę reprezentacji. Z drugiej strony – medialne metafory, intuicyjne obrazy, szeroko podzielane opisy są także częścią politycznej rzeczywistości klas. Pytanie o (empiryczną) trafność bądź nietrafność tych opisów i metafor jest istotne, ale równie ważna jest refleksja nad tym, do jakiego stopnia są one już zawsze „rzeczywiste” właśnie jako symboliczne narzędzia, które mają potwierdzać politycznie istotne intuicje i rozpoznania. W tej mierze, jako społeczne konstrukty, są zawsze „prawdziwe” jako narzędzia klasowej dominacji i oporu.
Marek Kochan
Opis tak zwanych polskich „wad narodowych” ma długą tradycję (m.in. J. S. Bystroń „Megalomania narodowa”, P. Jasienica „Polska anarchia”, A Bocheński „Dzieje głupoty w Polsce”, E. Lewandowski „Charakter narodowy Polaków”). Krytyczne uwagi pod adresem zbiorowości, generalizowane w etniczny autostereotyp czy narodową „mentalność” uogólniają określone zachowania na całą wspólnotę, stygmatyzując przynależność do niej. Taki autostereotyp, z którym dominują trwałe i przypisane negatywne cechy, definiowane na poziomie psychologicznym, w kategoriach posiadania określonej „mentalności” (a nie opisywanych krytycznie zachowań jednostek czy grup), jest powielany w nieskończoność m.in. w mediach. Dostarcza on wspólnocie fałszywej wiedzy, ograniczając możliwości realnej krytycznej refleksji i zmiany, jest dla tej wspólnoty „samopotwierdzającą się pułapką” jak opisała to Anna Giza-Poleszczuk („Dwie Polski o dwóch Polskach” w: Gabinet Luster. O kształtowaniu samowiedzy Polaków w dyskursie publicznym”, red A. Giza Poleszczuk) . Taki autostereoptyp w mediach określa polskość jako figurę „pacjenta z traumą”, na która składają się m.in. nieprzezwyciężone traumy (m.in. rozbiory, powstania,. II wojna, początki PRL), „skłamana historia”, nieświadomość własnej przeszłości-tożsamości, odwieczne podziały, nieświadomość samych siebie i problem z zarządzaniem sobą (w zakresie kompetencji społecznych, obywatelskości, postaw).
Dyskurs „wad narodowych” jest przykładem krytyki stygmatyzującej, sięgającej do wyjaśnień kulturalistycznych i psychologistycznych, a w niewielkim stopniu do uwarunkowań strukturalnych. Obejmuje on wiele mniejszych dyskursów, przejawia się m.in. w filmie (np. „Wesele” W. Smarzowskiego), literaturze (np. D. Masłowska, A. Stasiuk) czy popkulturze, także w memach. Jedną z figur Polaka w memach jest tzw. nosacz sundajski, czyli „typowy Janusz” i jego rodzina (Halyna, Piter). Niesie on krytyczne rozpoznanie cech wspólnoty przez „typowego Polaka”.
Chciałbym poddać analizie dyskurs memów o nosaczu sundajskim jako studium przypadku dyskursu „wad narodowych”: rozpoznać jego powtarzalne cechy czy motywy, odnosząc je z jednej strony do dyskursu „wad narodowych”, z drugiej do teorii postkolonialnej, wyjaśniającej tworzenie się takich autostereotypów jako rezultat polityki kolonizatorów, przypisujących podbitym zbiorowościom negatywne cechy dla skutecznego podporządkowania ich i zwiększenia nad nimi kontroli. Kolonialne stereotypy etniczne zawierają szereg powtarzalnych elementów, takich jak m.in. skłonność do nałogów, problemy psychiczne, brak racjonalności, ułomna seksualność, amoralność, konfliktowość, obsesja śmierci (A. Loomba „Kolonializm/postkolonilalizm”).
Chcę określić na ile memy o nosaczu sundajskim powielają te lub podobne cechy zbiorowości, a zawarty w nich potencjał krytyczny wobec wspólnoty wpisuje się w postkolonialną retorykę.
Agnieszka Kampka
Vlogi, których autorzy komentują wydarzenia społeczno-polityczne, są formą krytyki społecznej. Wielotysięczne liczby odsłon poszczególnych filmów pozwalają traktować je jako znaczący element współtworzący społeczną wiedzę. Referat przedstawia wyniki analizy vlogów commentary m.in. takich autorów jak Dominik Bos, Krzysztof Gonciarz, PsychoLoszka, GargamelVlog, Prostracja. Typowe dla tego gatunku jest opisywanie i ocenianie działań innych twórców na YouTube czy demaskowanie ich nieetycznych zachowań, jednak wybrane do analizy materiały dotyczą tematów ważnych z perspektywy społecznej: dyskryminacji, konfliktów i podziałów społecznych, norm komunikacji. Wyniki analizy jakościowej pokazują, w jaki sposób młodzi youtuberzy postrzegają i współtworzą dyskursywne reprezentacje różnych grup społecznych (światopoglądowych, płciowych czy wiekowych). Badanie odbioru potwierdza zaś, że wspólnota wiedzy i emocji sprawia, młodzi widzowie traktują vlogerów jako ekspertów i utożsamiają się z proponowanymi przez nich definicjami i kryteriami ocen.
Mateusz Karolak
Pandemia COVID-19 i towarzyszące jej lockdowny wpłynęły istotnie na warunki pracy i sytuację gospodarczą Polski. Podczas gdy niektóre osoby pracujące udały się na „przymusowe wakacje”, lub „zostały uwięzione w domach”, inne, traktowane jako „niezbędne”, znalazły się „na pierwszej linii frontu”. Nowa sytuacja wymusiła nowe rozwiązania, a proponowane przez rząd tarcze antykryzysowe i finansowe były szeroko komentowane w mediach jednak częściej z perspektywy pracodawców niż osób pracujących.
W tym kontekście głównym celem mojego wystąpienia jest krytyczna analiza reprezentacji w polskiej prasie, internetowych serwisach informacyjnych oraz na Twitterze osób pracujących w trakcie pandemii (2020-2021). Reprezentacja rozumiana jest tutaj na dwa sposoby. Po pierwsze jako sposób przedstawiania w mediach pracowników wraz z przypisywanymi im właściwościami i ich wartościowaniem. Po drugie jako podmioty wypowiadający się w ich imieniu i – być może – interesie. Referat ma zatem na celu odpowiedź na pytania: Jak i dlaczego pisano o pracownikach w trakcie pandemii? Które grupy zostały uznane za niezbędne, przez kogo i na jak długo? Którzy pracownicy mieli głos? Jakie podmioty wypowiadały się w ich imieniu i dlaczego czasami byli to pracodawcy, a nie związki zawodowe?
Analizie poddano artykuły z polskich tytułów prasowych i internetowych o różnych orientacjach politycznych i skierowanych do różnych grup odbiorców, ale mających znaczną siłę oddziaływania na kształtowanie opinii publicznej tj. Gazety Wyborczej, Rzeczpospolitej, Faktu i Gazety Polskiej Codziennie, a także internetowych portali informacyjnych onet.pl, money.pl, oko.press, wpolityce.pl i ich oficjalnych kont na Twitterze. W prezentowanych badaniach sięgnięto zarówno do metod ilościowych, jak i jakościowych. W pierwszym kroku do analizy korpusowej wykorzystano narzędzia CLARIN (Common Language Resources & Technology Infrastructure). Następnie wybrane artykuły przeanalizowano z zastosowaniem elementów podejścia dyskursowo-historycznego (por. Wodak 2001) w celu nazwania i zestawienia głównych argumentów, narracji i linii sporów w debacie o pracy w trakcie pandemii, a także identyfikacji medialnych wizerunków osób pracujących i zidentyfikowania kluczowych podmiotów wypowiedzi.
Prezentacja zestawia częściowe wyniki dwóch projektów badawczych tj. „ENDURE. Nierówności i odporność społeczna oraz nowe sposoby zarządzania w świecie postpandemicznym”, oraz „COV-WORK. Świadomość społeczno-ekonomiczna, doświadczenia pracy i strategie radzenia sobie Polaków w kontekście kryzysu post-pandemicznego.”
(Wyłożony)
Marcin Deutschmann
W czasie wystąpienia zostaną zaprezentowane przykładowe strategie retoryczne używane przez komentatorów politycznych w internetowych debatach. Media społecznościowe stają się coraz istotniejszym polem deliberacji i ścierania się opinii politycznych obywateli. W przeciwieństwie do mediów tradycyjnych, gdzie opinię publiczną tworzą jedynie wybrani przedstawiciele elit i grup wpływu, media społecznościowe ze względu na swoją egalitarność prezentują znacznie szersze spektrum poglądów i argumentów (Coleman 2017).
Tym niemniej deliberacja internetowa obciążona różnego rodzaju zjawiskami, których wpływ na przebieg i wynik deliberacji jest szeroko krytykowany w literaturze przedmiotu. Ilość publikowanych współcześnie informacji wymusza daleko idącą ekonomię uwagi, przez co znacznie trudniej jest dotrzeć do odbiorcy z jakimkolwiek komunikatem. Algorytmy, komory pogłosowe, czy bańki informacyjne sprawiają, że pewne strategie retoryczne komentatorów politycznych w internecie sprawdzają się lepiej niż inne. Opinie radykalne, emocjonalne, czy odnoszące się do etosu dyskutantów bardziej przyciągają uwagę odbiorców oraz skłoniają ich do zaangażowania.
Odwołując się do terminologii zaproponowanej przez Arystotelesa, komunikaty mające pretendować do miana doradczych (czyli traktujących o istotnych sprawach państwa), mają raczej charakter osądzający i popisowy. Z tego względu zamiast argumentacji praktycznej (Fairclough & Fairclough) w internecie dominuje wigilantyzm (Trottier). Dyskusje o sprawach państwa sprowadzone do kwestii moralnych i emocjonalnych rodzą szersze pytania o stan demokracji i przyszłość polskiej sfery publicznej.