Lektura dotychczasowych analiz dyskursu o społeczeństwie obywatelskim sugeruje, że w jego rozwoju należy zwrócić uwagę na co najmniej dwie kwestie. Po pierwsze na zakotwiczenie tego dyskursu w ideologii dysydentów politycznych okresu PRL-u. Z ich perspektywy społeczeństwo obywatelskie było oświeconą i aktywną mniejszością, w której skład wchodzili intelektualiści i działacze. Stanowiło ono wspólnotę dojrzałych i odpowiedzialnych obywateli. Elity symboliczne, sytuując się w pozycji takiej mniejszości, kreśliły krytyczny obraz rzeczywistości społecznej. Jego elementem byli m.in. ci, którzy w kategorii obywatelskich się nie mieścili – przesiąknięci irracjonalnym, komunistycznym paternalizmem, podatni na populistyczne hasła, a więc niedojrzali i wymagający stałej opieki czy dyscypliny. Po drugie, badając rozwój dyskursu o społeczeństwie obywatelskim należy zwrócić uwagę na jego współzależność z dyskursem modernizacyjnym. Główne wątki krytyczne debat po 1989 r., takie jak potrzeba usunięcia komunistycznych pozostałości („zacofany” Wschód) poprzez naśladowanie zachodnich wzorców („rozwinięty” Zachód), splotły się wówczas w dyskursie o społeczeństwie obywatelskim z wątkami dotyczącymi konieczności „doganiania” społeczeństw zachodnich. Pielęgnowana przez dysydentów i „technokratów” z organizacji pozarządowych utopijna wizja obywatelskości stała się również podatnym gruntem do ubolewania nad upadkiem lub brakiem społeczeństwa obywatelskiego. Niezależnie od rzeczywistych przyczyn, rozczarowanie społeczeństwem obywatelskim, wyrażane również przez polityków, badaczy społecznych i ekspertów, zapoczątkowało poszukiwanie kozła ofiarnego odpowiedzialnego za porażkę obywatelskości, znajdując go w ludziach „roszczeniowych” czy cierpiących na „sieroctwo społeczne” homo sovieticus.
Z jednej strony z biegiem czasu w debacie o społeczeństwie obywatelskim pojawiły się nowe wątki, a wśród nich również krytyka wymierzona w samo społeczeństwo obywatelskie. Tym razem nie tylko dotyczyła ona jego braku lub słabości, ale również sposobu jego działania (co znalazło swój wyraz np. w pojęciach NGO-izacji czy grantozy, sugerujących stan chorobowy obywatelskości). Z drugiej strony uwagę zwraca polityczne uwikłanie pojęcia obywatelskości będące powodem, dla którego dyskurs o społeczeństwie obywatelskim jest – jak zakładam – wrażliwy na wydarzenia czy zmiany polityczne. Nasila się on w ważnych momentach politycznych, kiedy podkreślenie pozycji lub cech danego aktora jest szczególnie ważne, gdy np. trzeba zmobilizować zwolenników. Jednocześnie można sądzić, że ogólne treści dyskursu pozostają relatywnie trwałe – nie ma w nim nagłych i znaczących zmian. Wynika to m.in. z zahibernowania sceny politycznej w Polsce przez silny konflikt polityczny. Można powiedzieć, że w takim kontekście aktorzy polityczni nie mają potrzeby dokonywania istotnych zmian w definiowaniu sytuacji i swoich tożsamości, a jedynie ich wyostrzania i podkreślania.
Referat jest próbą zweryfikowania powyższych hipotez oraz uzupełnia dotychczasowej wiedzy o rozwoju dyskursu o społeczeństwie obywatelskim w Polsce. Jego podstawą są rezultaty ilościowej i jakościowej analizy treści artykułów prasowych opublikowanych na łamach „Gazety Wyborczej” i „Rzeczpospolitej” w latach 1989-2019, w których autorzy zastosowali pojęcie społeczeństwa obywatelskiego. Wystąpienie skoncentrowane będzie na krytycznej funkcji dyskursu o społeczeństwie obywatelskim. Innymi słowy, interesować mnie będzie sposób, w jaki elity symboliczne wykorzystywały i wykorzystują kategorię obywatelskości w krytyce społecznej na łamach wspomnianych gazet: jakie problemy są opisywane za pomocą tej kategorii lub przy jej pomocy, kto lub co jest ich powodem i jakie są ewentualne sposoby na poradzenie sobie z sytuacją uznawaną za kłopotliwą. Zastosowana metoda badawcza pozwoli na ukazanie ewolucji w czasie wątków obecnych w takiej krytyce oraz na umiejscowienie ich w szerszym kontekście społeczno-historycznym, w którym się pojawiały.