Klasy społeczne są jednym z kluczowych i najbardziej problematycznych pojęć współczesnej debaty publicznej. Tradycyjne kategorie klasowe (burżuazja, proletariat, chłopstwo) są w niej nieobecne, inne (jak „klasa średnia”) stają się wszechobecne i wydają się wyczerpywać wyobraźnię społeczną. Mnożą się także nowe słowa, figury i pseudonimy, które metaforyzują klasy i wprowadzają je do dyskursu politycznego bocznymi drogami.
Wiążąc przykłady ze współczesnej debaty medialnej z refleksją teoretyczną, chciałbym przyjrzeć się tej niejasnej sytuacji, w której podziały klasowe są z jednej strony zamazane (przez dyskurs o nieistnieniu społeczeństwa, fantazje o wszechmocy jednostek, fikcje merytokracji), a z drugiej – obecne w formach przemieszczonych i zmetaforyzowanych. Interesuje mnie odpowiedź na pytanie: czy ten rodzaj niejasności, gry w przedstawienia i figuracje, jest konieczny?
Chciałbym pokazać, że, z jednej strony, pojęcie klasy używane w naukach społecznych od zawsze było pojęciem politycznym i projektującym, a nie jedynie reprezentującym czy porządkującym empiryczną rzeczywistość; od zawsze było więc uwikłane w grę reprezentacji. Z drugiej strony – medialne metafory, intuicyjne obrazy, szeroko podzielane opisy są także częścią politycznej rzeczywistości klas. Pytanie o (empiryczną) trafność bądź nietrafność tych opisów i metafor jest istotne, ale równie ważna jest refleksja nad tym, do jakiego stopnia są one już zawsze „rzeczywiste” właśnie jako symboliczne narzędzia, które mają potwierdzać politycznie istotne intuicje i rozpoznania. W tej mierze, jako społeczne konstrukty, są zawsze „prawdziwe” jako narzędzia klasowej dominacji i oporu.