Kłopotliwe dziedzictwo. Konteksty, interperatcje, działania
Grupa tematyczna
Numer: G58
Organizacja: Karolina Ciechorska-Kulesza (UG), Kamilla Biskupska (UO)
Pasmo, godzina:
I 15.09, 14:00-15:30
,
II 15.09, 16:00-17:30
Miejsce: SGGW, BUD. 6, Sala A-17
Słowa kluczowe: dziedzictwo kulturowe, kłopotliwe dziedzictwo, pamięć społeczna, zapominanie
Przedmiotem proponowanej grupy tematycznej jest wielowątkowy i wielopoziomowy obszar relacji między teraźniejszością a przeszłością określany mianem kłopotliwego dziedzictwa. Dziedzictwo kulturowe traktujemy jako „proces nieustannej interpretacji przeszłości
i wykorzystywania jej do współczesnych celów” (Purchla 2020). W ramach grupy tematycznej chcemy się pochylić nad dziedzictwem przeszłości dezawuowanej, kontestowanej
i wywołującej napięcia społeczne (np. Macdonald 2009). W tym właśnie kontekście lokujemy zjawisko kłopotliwego dziedzictwa (zarówno materialnego, jak i niematerialnego) – z jakichś powodów, w pewnych kontekstach problematycznego i/czy niechcianego.
W ramach panelu chciałybyśmy zaprosić do dyskusji na temat „wrażliwych” punktów na mapie społecznej i kulturowej związanych z niechcianym, problematycznym dziedzictwem. Interesuje nas zarówno ich treść, jak i szerszy kontekst, biorący pod uwagę dynamikę zjawisk związanych z dziedzictwem oraz ich związki ze współczesnością. Dziedzictwo kulturowe jest obrazem przeszłości powstałym na potrzeby współczesności – jej wartości, ale i strachów, dlatego też chcemy zadać pytania o kondycję polskich społeczności, w których niechciane dziedzictwo (w jakiś sposób) istnieje.
Zachęcamy do nadsyłania propozycji, będących zarówno teoretycznymi uogólnieniami
i interpretacjami, jak i prezentacjami lokalnych studiów przypadku, ukazujących różnorodne, często nowe i dotychczas nierozpoznane zjawiska związane z kłopotliwym dziedzictwem.
Proponowana problematyka:
- praktyki społeczne wokół niechcianego dziedzictwa
- kulturowe/ społeczne napięcie między tym co (tożsamościowo) swoje i obce jednocześnie
- niechciane dziedzictwo jako pole konfliktu – porozumienia?
- mechanizmy niepamięci i zapominania (dyskursy publiczne, dyskursy prywatne); kulturowe wydziedziczenie
- nie nasi bohaterowie i nie nasze ofiary (i cmentarze)
- dziedziczenie postawy wobec kłopotliwego dziedzictwa
- postaci i przejawy przemocy wobec kłopotliwego dziedzictwa
- kłopotliwe dziedzictwo w ujęciu instytucjonalnym
- kłopotliwe dziedzictwo a polityki pamięci
Krzysztof Jaskułowski
Celem referatu jest analiza polityki upamiętnienia powojennego podziemia antykomunistycznego w Polsce jako przedmiotu dominacji i kontestacji w kontekście polskiego nacjonalizmu (polskich nacjonalizmów). Teoretyczną podstawę analiz stanowi konstruktywistyczne rozumienie nacjonalizmu (definiowanego w szerokim neutralnym znaczeniu) oraz procesualne podejście do pamięci zbiorowej. W referacie przyglądam się temu jak, dlaczego i kiedy powojenni partyzanci zostali przekształceni w nacechowaną emocjonalnie i symbolicznie figurę Żołnierzy Wyklętych, która budzi spory, wywołuje skrajne emocje i bardzo różne konotacje. Analizuję jakie znaczenia przypisywane są symbolowi Żołnierzy Wyklętych, w jakim kontekście, jakie symbol pełni funkcje w kontekście polskiego nacjonalizmu. Podstawą analizy są zarówno materiały zastane, obserwacja oraz wywiady częściowo ustrukturyzowane z pracownikami instytucji polityki pamięci oraz działaczami społecznymi. Tę odgórną perspektywę uzupełnia analiza recepcji symbolu Żołnierzy Wyklętych w oparciu o wywiady częściowo ustrukturyzowane zgodnie z procesualnym rozumieniem pamięci zbiorowej jako czegoś nie tyle „danego”, ile kształtowanego w procesie komunikacji w warunkach dominujących struktur pamięci.
Jacek Poniedziałek
Rok 1945 przyniósł terytorialne „ruchy tektoniczne” w Europie Środkowo-Wschodniej, dzięki którym w granicach Polski znalazły się południowe powiaty Prus Wschodnich. Nowi mieszkańcy regionu przejęli wraz z zasiedleniem i ukonstytuowaniem się władz, także wkomponowane w krajobraz architektoniczny, semantyczny i przyrodniczy dziedzictwo kulturowe związane obcym i odczytywanym jako jednoznacznie wrogie uniwersum kulturowym. Przewarzająca część owego dziedzictwa stała się dla polskiego symbolicznego i faktycznego władania regionem wysoce „kłopotliwa”. W moim wystąpieniu chciałbym scharakteryzować, jak współczesne formalne władze regionu, instytucje publiczne i podmioty prywatne, a także mieszkańcy Warmii i Mazur próbują zarządzać semiotyczną „kłopotliwością” odziedziczonym po poprzednich „właścicielach” regionu materialnym a także symbolicznym zasobem kulturowym. Uważam, że „gra dziedzictwem kulturowym” rozgrywa się na polu kształtowanym przez tych aktorów społecznych (formalnych i nieformalnych), którzy zostali uwikłani formalnoprawnie bądź symbolicznie w proces noszący nazwę „dziedziczynienie”. Proces ów rozumiem jako ciągłe dostrajanie symbolicznego przesłania oraz faktycznego wykorzystania „kłopotliwych” zasobów kulturowych.
Władze regionu i władze lokalne sprawują formalną opiekę nad częścią materialnego dziedzictwa regionu. W nieco złagodzonej formie stosują wypracowaną w okresie 1945-1989 strategię narracyjnej polonizacji. Wykorzystują zarządzanie dziedzictwem (np. wykorzystując instytucje muzealne ulokowanie w zamkach biskupich czy pokrzyżackich, jak również w pojunkierskich pałacach) do reprodukowania polonizacyjnego mitu sytuującego region w orbicie odziaływań polskiej kultury. Niemiecka przeszłość regionu jawi się w tym przekazie, jako zaburzającą w pewien sposób naturalną przynależność regionu do Polski anomalię. „Kłopotliwość” dziedzictwa jednoznacznie powiązanego z niemieckim uniwersum kulturowym sprawia, że władze ustawicznie dopasowują symboliczny przekaz do aktualnego kontekstu społecznego inkorporując niektóre jego elementy do oficjalnej opowieści inne zdecydowanie izolując. Przykładem jest tu życzliwy stosunek do cmentarzy i tablic pamiątkowych poświęcanych mieszkańcom Prus Wschodnich poległym w I wojnie światowej i instytucjonalna niechęć wobec upamiętnień poległych w II wojnie światowej.
„Kłopotliwym” dziedzictwem regionu starają się zarządzać także instytucje pozarządowe stosując różne strategie, często biegunowo przeciwstawne. Są takie, które włączają się aktywnie w reprodukowanie jego symbolicznej polonizacji (np. Święta Warmia), a także takie, które kierując się ideą „kulturowej sukcesji” starają się opowieść o dziedzictwie uczynić polifoniczną uwzględniając historie i wrażliwości wszystkich grup etnicznych, narodowych i religijnych zamieszkujących region teraz i w przeszłości (np. Wspólnota Kulturowa „Borussia”). W „grę o kłopotliwe dziedzictwo” aktywnie włączają się podmioty komercyjne, które dokonują konwersji kapitału kulturowego tkwiącego w dziedzictwie w kapitał finansowy. Symboliczny przekaz ulega neutralizacji, co przykładowo umożliwia lokowanie w pokrzyżackich zamkach i pałacach pojunkierskich pałacach hoteli, gdzie historia ich przeszłych właścicieli staje się przyciągającą klientów atrakcją. Z nieoczywistym i kłopotliwym dziedzictwem próbują sobie radzić regionalne elity intelektualne, zajmując się badaniami przeszłości czy też debatując o jego wymowie i roli jaką ono pełni (np. dyskusje o roli „Pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej” ulokowanego w Olsztynie. W wystąpieniu chciałbym scharakteryzować różne strategie przedsiębrane przez wskazanych aktorów społecznych. Zamierzam również pokazać, że są to często strategie katalizowane przez sprzeczne interesy (finansowe, polityczne, symboliczne) aktorów społecznych uczestniczących w tej grze.
Piotr Zbieranek
W wielu przestrzeniach terytorialnych, szczególnie o charakterze postmigracyjnym mamy do czynienia z brakiem zakorzenionego dziedzictwa kulturalnego. Ten proces wynika nie tylko z braku transmisji międzypokoleniowej i prostego „uprawomocnienia” dziedzictwa w przeszłości, lecz także z zaniku tradycyjnych sektorów gospodarczych, np. rybołówstwa czy rolnictwa. W obliczu takiej sytuacji dochodzi do działania na rzecz wytworzenia i zakorzenienia dziedzictwa w oparciu o sekwencje – następujących po sobie – działań animacyjnych. Po pierwsze, tworzenia pewnego zbioru elementów kulturowych odwołujących się do przeszłości. Są to zarówno tradycje rekonstruowane, jak i zapożyczone czy wynalezione. Po drugie, osadzenie elementów kulturowych w specyficznych niszach życia społecznego. Stają się one najczęściej elementem przestrzeni symbolicznej danej społeczności. Równolegle – choć w małym stopniu wchodzące w obszar codziennych praktyk – stają się częścią społeczności poprzez obecność w dyskursie, jaki możemy w społeczności lokalnej zaobserwować. Nie mniej istotna jest trzecia nisza, czyli działanie osób dla których dokumentowanie, czy też praktykowanie danego dziedzictwa kulturowego staje się częścią pracy zawodowej. Po trzecie, następuje instrumentalizacja dziedzictwa – uprawomocnieniem tradycji staje się jej użyteczność (zarówno w wymiarze ekonomicznym, jak i pozaekonomicznym; indywidualnym, jak i zbiorowym). Użyteczność ta często odwołuje się do współczesnych wartości społeczności peryferyjnych (familiarność, praktycyzm, egalitaryzm), ale też uniwersalnych potrzeb psychologicznych członków społeczności lokalnej (autonomia, kompetencja, afiliacja). Działania o takim charakterze animacyjnym są podejmowane przez lokalnych liderów, którzy reprezentują zróżnicowane instytucje lokalne. Ważnym aktorem tych działań są liderzy spoza terenu samej społeczności – osoby migrujące na obszar społeczności, pasjonaci, ale też eksperci (historycy, animatorzy kultury) działający na danym obszarze. Działania te zostaną zobrazowane przykładami konkretnych działań – wydarzeń, projektów – realizowanych na terenie gminy Stegna. Materiał został zebrany w ramach badań etnograficznych prowadzonych na terenie gminy Stegna w projekcie „Tradycja dla rozwoju. W poszukiwaniu potencjałów pomorskich kultur regionalnych” realizowanych przez Pomorskie Centrum Badań nad Kulturą UG.
Kamilla Biskupska
Pokolenie urodzone na „Ziemiach Odzyskanych” w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku miało być tym pokoleniem, które (jak zakładali przed laty socjolodzy) będzie się czuło na wskazanych obszarach bezdyskusyjnie u siebie – w stabilnym i przejrzystym porządku powojennym „odzyskanych” terenów (w odróżnieniu od nękanego tęsknotami, niepewnością pokoleniem dziadków oraz wychowywanego w milczącym cieniu wojennych traum pokoleniem rodziców). Jednak, jak pokazują teksty autorów wywodzących się z tego pokolenia, jest ono tym, które opisuje swoje doświadczenia hasłem nieswojość, tym, które głośno zadaje pytania o to co wcześniej pozostawało nienazwane – o przeszłość, architekturę i pamięć o tych, co odeszli. Pokolenie obecnych trzydziesto- i czterdziestoletnich mieszkańców „Ziem Odzyskanych” jest pokoleniem postpamięci – zgodnie z definicja Marianne Hirsch są tymi, których ramy życia zostały zdefiniowane przez narracje (i przemilczenia) poprzedzające ich narodziny – pokoleniem, na którego doświadczenia długim cieniem kładą się traumy wojny i okresu powojennego. W moim wystąpieniu, na przykładzie wypowiedzi przedstawicieli tego pokolenia, ale i starszych, chcę pokazać po pierwsze co charakteryzuje doświadczenie pokoleniowe tej grupy wiekowej – przede wszystkim w kontekście niemieckiego dziedzictwa tych ziem ale też w relacji do mieszkańców Polski Centralnej oraz po drugie, czym różnią się w swych doświadczeniach od doświadczeń pokoleń swoich rodziców i dziadków.
(Wyłożony)
Stefan Marcinkiewicz
31 października 1943 roku piętnastoosobowy oddział AK, pod dowództwem Władysława Świackiego „Sępa” (1900-1972), ze wsparciem wywiadowczym Czesława Nalborskiego „Dzika” (1910-1992), miał dokonać udanego zamachu na komando egzekucyjne SS na drodze między Lyck (Ełkiem) a wsią Neuendorf (Nową Wsią Ełcką) w Prusach Wschodnich. Zaginąć miało jedenastu esesmanów z dowódcą – płk. Stammerem. Mieli oni masowo rozstrzeliwać jeńców włoskich przetrzymywanych w obozie w Boguszach. 28 października 1989 r. w Nowej Wsi Ełckiej odsłonięto obelisk z tablicą poświęconą akcji. W uroczystości brał udział ostatni uczestnik akcji – mjr. Czesław Nalborski ps. „Dzik”, córka dowódcy oddziału partyzanckiego – por. Władysława Świackiego „Sępa” – Alicja Chomicz (z d. Świacka) ps. „Kruszyna” oraz ks. Stanisław Kossakowski ps. „Korwin” (adiutant i zaufany człowiek płk. Władysława Liniarskiego „Mścisława”). Dowódca akcji – por. W. Świacki – został już w 1989 roku patronem jednej z ełckich ulic. Uchwałą z dnia 26 czerwca 2007 r. Rada Miasta Ełku nadała jednemu z rond nazwę mjr. Cz. Nalborskiego „Dzika”.
Spektakularny zamach figuruje w kwestionariuszach ZBoWiD, lecz nie znajduje potwierdzenia w żadnym źródle niezależnym od jego domniemanych uczestników. Egzekucje Włochów, osobę Stammera, a nawet datę akcji (31 X 1943) wymyślił białostocki literat – Aleksander Omiljanowicz (1923-2005). Tablica informacyjna wystawiona w 2017 roku przy pomniku upamiętniającym brawurową akcję partyzancką pod Ełkiem jest kompilacją wspomnień Świackiego, fabuły Omiljnowicza oraz selektywnie dobranych historycznych faktów. Przezornie pominięto masowe egzekucje Włochów ponieważ brzmi to z dzisiejszej perspektywy nieprawdopodobnie.
Po ukazaniu się książki „Widmo śmierci (31 X 1943). Partyzancka legenda, polityka i pamięć w powiecie ełckim” i ujawnieniu w niej agenturalnej współpracy Cz. Nalborskiego, nazwa ronda została zmieniona. Pomnik w Nowej Wsi Ełckiej pozostaje kłopotliwym dziedzictwem, choć jeszcze bardziej ciążą powielane heroiczno-martyrologiczne opowieści byłych akowców ze ZBoWiD-u. Co zrobić z kłopotliwym dziedzictwem narracyjnym ZBoWiDu, które do dziś w wielu miejscach Polski kształtuje pamięć o wojnie?
Magdalena Rek-Woźniak
W proponowanym referacie podejmuję problem dyskursywnego konstruowania konfliktów klasowych jako kłopotliwego dziedzictwa w dwóch półperyferyjnych kontekstach: polskim i fińskim. W warstwie teoretycznej korzystam głównie z koncepcji usankcjonowanego dyskursu dziedzictwa (Smith 2006) oraz pojęć pamięci agonistycznej, antagonistycznej i kosmopolitycznej w ujęciu zaproponowanym przez Annę Cento Bull i Hansa Lauge Hansena (Cento Bull et al., 2019; Cento Bull & Hansen, 2016).
W warstwie empirycznej referat stanowi prezentację cząstkowych wyników porównawczego badania polityk pamięci w Polsce i Finlandii i podsumowuje analizy narracji i kontrnarracji rekonstruujących historię relacji klasowych w Łodzi i Tampere. W historii tych miast jest wiele punktów stycznych: od podobnych ścieżek rozwojowych jako centrów przemysłowych Imperium Rosyjskiego w XIX wieku, przez silną zewnętrzną i wewnętrzną identyfikację jako „czerwonych” ośrodków pracowniczej mobilizacji, po doświadczenie głębokiego kryzysu ekonomicznego na początku lat 90-tych XX wieku. Współcześnie oba miasta różnią nie tylko wskaźniki społeczno-gospodarcze, ale też diametralnie odmienny stosunek do robotniczego dziedzictwa: w polskim kontekście przez kilka dekad poddawanego praktykom zinstytucjonalizowanego zapominania, w fińskim – wielowymiarowo eksponowanego (Rek-Woźniak & Woźniak, 2020). Jednocześnie dotychczasowe analizy pozwoliły ujawnić podobieństwa narracji dotyczących obu miast, związane z praktykami przemilczania lub neutralizowania konfliktów społecznych. W referacie postaram się wskazać przykłady takich dyskursów i zaproponować ich porównawczą interpretację.
Źródła:
Cento Bull, A., & Hansen, H. L. (2016). On agonistic memory. Memory Studies, 9(4), 390–404. https://doi.org/10.1177/1750698015615935
Cento Bull, A., Hansen, H. L., Kansteiner, W., & Parish, N. (2019). War museums as agonistic spaces: Possibilities, opportunities and constraints. International Journal of Heritage Studies, 25(6), 611–625. https://doi.org/10.1080/13527258.2018.1530288
Rek-Woźniak, M., & Woźniak, W. (2020). Working-class and Memory Policy in Post-Industrial Cities: Łódź, Poland, and Tampere, Finland, Compared. Nternational Labor and Working-Class History, 98(2), 5–21.
Smith L. (2006) Uses of Heritage. London: Routledge.
Monika Habdas
Górny Śląsk jest pograniczem – zarówno pod względem etnicznym jak i kulturowym. Efektem pogranicznego położenia i osadnictwa była (i jest) niejednorodność Śląska pod względem tożsamości narodowej. Odmienne doświadczenia związane z przeszłością sprawiają, iż pamięć zbiorowa mieszkańców miast Górnego Śląska przyjmuje często formę pamięci alternatywnej wobec oficjalnej wersji historii. Historia Ślązaków jest odmienna od historii pozostałych mieszkańców Polski. Wiele śląskich rodzin znalazło się w Polsce dopiero po 1945 roku. Ich pamięć opiera się z jednej strony na wspomnieniach rodzinnych ze stron rodzinnych, a z drugiej – na historii prezentowanej przez grupę dominującą.
W wyniku II Wojny Światowej z krajobrazu zachodniego Górnego Śląska znikła społeczność żydowska, która w zdecydowanej większości nie przeżyła Zagłady – a ci, którzy ocaleli, po krótkim „przystanku” w nowym, socjalistycznym świecie zdecydowali się na emigrację. Większość żydowskich mieszkańców przedwojennego niemieckiego Górnego Śląska stanowili Żydzi wychowani w kulturze niemieckiej i mocno z nią związani. Swoje przywiązanie do państwa i narodu niemieckiego manifestowali otwarcie, nazywając siebie nie „Żydami”, ale „Niemcami wyznania mojżeszowego”. Swoje deklaracje popierali popularnym hasłem oświeconych Żydów: „Jestem Żydem w domu, ale Europejczykiem na ulicy”. Odrzucając tradycyjne dla judaizmu wzorce życia, porzucając izolacjonizm religijny, asymilując się językowo i kulturowo, otwierając się na kulturę europejską oraz postęp cywilizacyjny, dobrze wykształceni Żydzi z górnośląskich miast zapewniali sobie ważne i znaczące miejsce w strukturze społecznej tego regionu.
Pomimo reanimacji i demokratyzacji pamięci zbiorowej w Polsce po przemianach w 1989 roku, proces odzyskiwania pamięci o ludności żydowskiej i jej udziale w budowaniu lokalnych, przedwojennych społeczności (tak oczywisty w przypadku Krakowa, Warszawy czy Lublina) nie do końca zafunkcjonował w przypadku miast byłego niemieckiego Górnego Śląska. Obszar ten nie znajduje się w polu zainteresowań polskich naukowców badających pamięć kolektywną o przedwojennej ludności żydowskiej. Koncentrują oni swoje badania na terenach przedwojennej Polski i panujących tam relacjach polsko-żydowskich. Z drugiej strony niemieccy badacze nie wykazują zainteresowania treścią i procesami pamięci zbiorowej współczesnych mieszkańców Polski, nawet jeśli pamięć ta miałaby dotyczyć przedwojennych terenów Niemiec. Tym samym niezwykle ciekawy i skomplikowany proces kształtowania się pamięci zbiorowej współczesnych mieszkańców Górnego Śląska o Żydach byłego niemieckiego Górnego Śląska wydaje się być „terra incognita”. Co więcej, współczesna polityka historyczna (czy polityka pamięci) wykazuje tendencję do ujednolicania pamięci o ludności żydowskiej, przy jednoczesnym spychaniu w niepamięć społeczną pamięci alternatywnych czy mniejszościowych, właściwych dla terenów przyłączonych do Polski w 1945 roku.
Wszystkie powyższe aspekty skłoniły mnie do podjęcia próby odszukania śladów pamięci wymazanej i skonfiskowanej, nadpisanej przez pamięć zalegalizowaną i ujednoliconą.
Adam Ostolski
Odsłonięcie w listopadzie 2021 roku na stacji w Treblince tablicy upamiętniającej kolejarza Jana Maletkę, zastrzelonego przez Niemców za pomoc Żydom, ożywiło na nowo spór o miejsce polskich Sprawiedliwych w pamięci zbiorowej. Dyskusja ta powraca przy okazji kolejnych upamiętnień, zwłaszcza nielicznych pomników (Łódź, Warszawa) czy Muzeum im. Ulmów w Markowej. Spory te ożywiają podział między etnonacjonalistyczną opowieścią o przeszłości Polski a narracją określaną niekiedy jako związana z „patriotyzmem krytycznym” (Michlic 2021). Upamiętnianie Sprawiedliwych wspierane jest publicznie głównie przez aktorów związanych z urzędową polityką pamięci, krytykowane zaś przede wszystkim przez środowiska wobec tej urzędowej opowieści opozycyjne. Upamiętnienia te dotykają nie tylko trwającego w Polsce od dekad sporu o kształt pamięci zbiorowej, lecz również wpisują się w stosunki międzynarodowe, zwłaszcza, gdy umieszczane są w miejscach odwiedzanych przez izraelskich i amerykańskich Żydów, stając się elementem dyplomacji pamięci.
Dyskusja o upamiętnianiu Sprawiedliwych toczy się również w obrębie nauk społecznych i humanistyki. Z jednej strony mamy badania i świadectwa, wskazujące na konstruktywny potencjał pamięci Sprawiedliwych dla polsko-żydowskiego pojednania pamięci (Steinman 2013, Bilewicz i Jaworska 2013), z drugiej wyrażane są obawy, że zmitologizowana opowieść o Sprawiedliwych może służyć jako narzędzie zakłamywania czarnych kart polsko-żydowskiej historii (Grabowski i Libionka 2016).
W moim referacie przyglądam się temu, jak do tego doszło i co to oznacza, że Sprawiedliwi są w ramach polskiej pamięci zbiorowej „kłopotliwym dziedzictwem”. Odwołuję się do istniejących tropów interpretacyjnych, takich jak „rywalizacja ofiar” (Krzemiński 1996), walka o terytorium symboliczne (Nijakowski 2007), „podwójne zaprzeczenie” (Tokarska-Bakir 2010) czy dyspozytyw pamięci (Nowicka-Franczak 2017), jednak moją główną intencją jest rekonstrukcja, w duchu socjologii humanistycznej, perspektyw zaangażowanych w dyskusję i reprezentujących poróżnione punkty widzenia aktorów pamięci, ze szczególnym uwzględnieniem tych, którzy wymykają się prostym podziałom.
Adam Konopka
„Ustawa o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy jednostek organizacyjnych, jednostek pomocniczych gminy, budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej oraz pomniki” wprowadziła poważne zmiany w językowym krajobrazie polskich miast. Pod znakiem zapytania została postawiona przyszłość patronów ulic, którzy pojawili się w czasach PRL-u i znaczeniowo byli powiązani z tym ustrojem państwowym, ale przetrwali transformację ustrojową i dotrwali do dnia opublikowania ustawy. Niezgodność nazw ulic z ustawą miał opiniować Instytut Pamięci Narodowej, instytucja wpisująca się i uzupełniająca hegemoniczny i zdominowany przez prawicę dyskurs, charakteryzujący się jednoznacznie negatywną oceną czasów PRL-u oraz figurą „niedokończonej rewolucji” (Duijsin 2020), skutkiem której „niedokończenia” miałyby być również nieusunięte z przestrzeni miast pokomunistyczne nazwy ulic.
Zmiany dotknęły również Bydgoszcz, w której pierwsza fala dekomunizacji objęła 13 ulic. Proces nadawania nowych nazw od początku wywoływał kontrowersje – mieszkańcy części ulic protestowali przeciwko zmianom, a konsultacje społeczne z propozycjami nowych nazw nie zostały uwzględnione przez radnych. Mimo że zobowiązani przez prezydenta miasta do zaproponowania nowych miast ulic radni PiS przedstawili neutralne i niejednokrotnie powiązane z historią miasta nazwy, rządząca w mieście liberalna koalicja przegłosowała pozostanie przy większości nazw. Ostatecznie o nazwach zadecydował wojewoda, który oprócz wskazanych przez lokalnych polityków PiS patronów wytypował na nowych patronów ulic osoby charakterystyczne dla hegemonicznych działań IPN i PiS, jak Żołnierze Wyklęci czy prezydent Lech Kaczyński.
Zmiany nazw wywołały sprzeciw mieszkańców, ale w niektórych przypadkach nie tylko w praktycznym aspekcie związanym z administracyjnymi niedogodnościami. Osoby zamieszkujące niektóre z ulic sprzeciwiły się antykomunistycznej hegemonii w polityce pamięci i w różne sposoby próbowały manifestować swoje odmienne postrzeganie dawnych patronów ulic. W swojej prezentacji chciałbym się skupić na przypadku dwóch ulic z dzielnicy Kapuściska, dawnych Przodowników Pracy i Alei Planu 6-letniego, obecnie Bernarda Śliwińskiego i Alei Lecha Kaczyńskiego, i o praktykach kontrhegemonicznych, mających na celu utrwalić pamięć o dawnych patronach (działalność w social mediach, nazewnictwo wspólnot mieszkaniowych). Pokrótce przedstawię też szerszy projekt zajmujący się dekomunizacją ulic, łączący Krytyczną Toponimię (Azaryahu 1996) z Krytyczną Analizą Dyskursu (Reisigl & Wodak 2001), którego pilotażową analizę stanowi opisywane przeze mnie studium przypadku.