W ostatnich latach obserwujemy w polskich naukach społecznych rodzaj „zwrotu ludowego”. Stanowi on z jednej strony odpowiedź na naukowe trendy globalnej historiografii, jak people’s history czy resistance studies, z drugiej zaś na – wyrażoną przez Andrzeja Ledera – lokalną potrzebę przedstawienia „potężnego strumienia emancypacji, spersonifikowanie […] wyrywania się ze zniewolenia społecznego”, którego polska nauka oczekiwała przynajmniej od początku transformacji ustrojowej. Zamiarem badaczy mierzących się z historią klas ludowych w Polsce jest więc z jednej strony wytworzenie metody i języka służącego oddaniu dziejów ludu, z drugiej zaś zwrócenie mu sprawczej roli aktora zbiorowego w historii naszego kraju.
Głównym problemem, jaki rysuje się jednak po lekturze prac wpisujący się w nurt „ludowej historii Polski” jest ich niezdolność do przedstawienia tej czynnej roli chłopów i robotników w przemianach modernizacyjnych XIX i XX stulecia. Tak pionierskie książki, jak Ludowa historia Polski Adama Leszczyńskiego pogłębiają stereotypizację ludu jako pozbawionej politycznej formy milczącej większości, która doprowadzona do ostateczności potrafi rozpętać wyłącznie krwawy bunt, w najlepszym wypadku stworzyć słabe formy „ekonomii moralnej” pozwalającej przetrwać upodlenie. Ta, w istocie elitarna wizja klasy ludowej, wpisując ją w specyficzny „insurekcyjno-ludomański” dyskurs, traci z oczu szereg faktów, zaświadczających o kulturowej, ekonomicznej, a w końcu politycznej emancypacji.
Odnosząc się do krytyki klasycznej historiografii marksistowskiej, jaką z pozycji postkolonialnych przeprowadził Dipesh Chakrabarty w „Prowincjonalizacji Europy”, chcę poddać refleksji strategie historiozoficzne, jakimi posługują się badacze historii ludowej, by wskazać te miejsca, w których tracą oni z oczu faktyczne sprawstwo ludu. Uważam, że lukę tę może wypełnić współczesna socjologia historyczna zwrócona ku badaniu fenomenów instytucjonalizacji ludowego sprawstwa na przełomie XIX i XX wieku w postaci proletariackich i chłopskich partii, związków, stowarzyszeń czy spółdzielni.
W swoim wystąpieniu chciałbym przyjrzeć się więc dziejom ludowych instytucji w perspektywie procesów modernizacyjnych, by zrewidować tezę o chronicznym zacofaniu Europy Środkowo-Wschodniej. Chcę wskazać na ambiwalentną pozycję klasy ludowej wobec kapitalizmu jako tych, którzy, stanowiąc integralny element epoki, „odmienili oblicze ziemi poprzez budowę infrastruktury cywilizacji” (Linebaugh & Rediker), a zarazem starając się odnaleźć w tym nowym środowisku, przez budowę własnych „instytucji wspólnego działania” (De Moor) przekraczali jej uwarunkowania, kreując nowe formy polityki. Być może ten zabieg pozwoli zdywersyfikować także obraz nowoczesności jako takiej.
W swoim wystąpieniu skupię się na specyfice instytucji spółdzielczych, które stanowiły jedną z podstawowych form modernizacji ekonomicznej klasy ludowej na przełomie XIX i XX wieku, umożliwiającą emancypację polityczną – jak stwierdził przedwojenny ekonomista Edward Taylor – „podmiotom relatywnie słabym gospodarczo”. Będą to kolejno spółdzielnie spożywców zgromadzone w Związku „Społem”, wiejskie spółdzielnie oszczędnościowo-kredytowe w Galicji (tzw. SKOK-i), oraz Związek Młodzieży Wiejskiej „Wici”, jedna z najliczniejszych chłopskich organizacji w okresie międzywojennym.
Ukazując fenomen ludowych instytucji nie tylko w perspektywie makro-organizacyjnej, ale przez pryzmat biografii i doświadczenia zaangażowanych w nie jednostek – sprzedawczyni w wiejskim sklepie spółdzielczym, organizatora ruchu spółdzielczego, oraz chłopskiego aktywisty – chcę uniknąć traktowania tych organizacji jako zewnętrznych wobec ludu, odgórnie działających tworów, a zarazem uniknąć esencjalizowania samego ludu, sprowadzającego go do bezużytecznej dla nauk społecznych, bezczasowej kategorii.