Kryzys uchodźczy na granicy polsko-białoruskiej z drugiej połowy 2021 roku oraz potężna fala osób (przede wszystkim kobiet i dzieci) uciekających przed wojną w Ukrainie rozpoczętą w lutym 2022 roku dają możliwość uchwycenia in situ in actu pułapek i paradoksów związanych z niesieniem pomocy. Stało się oczywiste, że nie wszystkim potrafimy i chcemy współczuć jednakowo i nie za wszystkich i zawsze jesteśmy gotowi wziąć odpowiedzialność. Podstawowa reguła zdroworozsądkowego myślenia mówiąca, że: „w potrzebie ludzie udzielają sobie wzajemnie pomocy, w każdym razie tak być powinno” (Schütze, 1997, s. 41) okazuje się bowiem mieć swoje różne warianty (łącznie z klauzulą wykluczenia) ze względu na to, kim jest osoba w potrzebie i w jakim kontekście została dotknięta nieszczęściem. Inaczej bowiem potraktowaliśmy Ukrainki przyjeżdzające do Polski, a inaczej Syryjczyków czekających u „naszych bram”. Przedmiotem mojego szczególnego zainteresowania będzie kwestia bliskości i „normalnego wyglądu” (odnoszącego się także do sposobów bycia i działania) (Schütz 2008) tych pierwszych oraz oddalenia i „cywilizacyjnej różnicy” tych drugich w sytuacji udzielania pomocy i bycia gościnnym. Ma to swoje odbicie w praktykach stosowania lub zaniechania zasady przekładalności perspektyw, której uruchomienie zdaje się zależeć od stopnia analogii naszych i ich schematów interpretacji i systemów istotności oraz od stopnia podobieństwa między naszym a ich kontekstem społecznym, kulturowym i politycznym, który zadecydował o ich trudnym położeniu. Przyjrzę się zatem zasobom wiedzy podręcznej zwykłych ludzi, które otwierają lub blokują możliwość budowania zaufania, a przez to wspólnego (intersubiektywnego) świata życia.