Od października 2021 roku jeżdżę jako wolontariuszka Fundacji Ocalenie na pogranicze polsko-białoruskiej, aby nieść pomoc humanitarną ukrywającym się w lasach ludziom. W spotkaniach w lesie szczególnie wyraziście odczuwam cielesność: własną (moje ciało idące przez las w ciemności) i innych (zmęczone, drżące ciała uchodźców i uchodźczyń w drodze). Wyraźnie, namacalnie odczuwam też różnicę między kruchością (precariousness) a niepewnością (precarity), o której w „Ramach wojny” pisało Judith Butler. Kruchość oznacza podstawową kondycję człowieka, dotyczy nas wszystkich jednakowo, bo wszyscy mamy śmiertelne ciała. Niepewność natomiast dystrybuowana jest nierówno. Niektóre jednostki i populacje całkowicie pozbawione są ochrony, podczas gdy kruchość innych jest chroniona. Pisanie autoetnografii ewokatywnej jest w tym doświadczeniu narzędziem do chwytania subtelnych doznań, zdarzeń i gestów, w których ujawnia się kruchość i niepewność, a o które, jak sądzę, nie potrafiłaby zapytać osoba prowadząca tradycyjne wywiady etnograficzne na ten temat.
Autoetnografia pozwala opisać także tabuizowane aspekty doświadczenia niesienia pomocy humanitarnej: przygodę, zabawę, uczucia irytacji i zniecierpliwienia wobec tych, którzy wzywają pomocy, usługową funkcję działań Fundacji i innych grup i osób działających na granicy, sprawczość osób uchodźczych. Publiczna narracja o kryzysie humanitarnym naznaczona jest patosem i ograniczona przez sztywne reguły, które określają na przykład sposób, w jaki należy mówić o uchodźcach i uchodźczyniach. W moim wystąpieniu poruszę niektóre z tych wątków, aby zastanowić się, czy autoetnografia rzeczywiście jest uprzywilejowaną i być może niezbędną formą wytwarzania wiedzy w ekstremalnej sytuacji aktywizmu humanitarnego. Opowiem też o przypadkowych formach duo i wielo-etnografii, którą mam okazję praktykować podczas pobytów na pograniczu polsko-białoruskim.